Dziś...chmm, nie, to już wczoraj... A więc, wczoraj dziurkowałam takie borderki i...
Razem miało ich być: 60 sztuk jednostronnych i 60 sztuk dwustronnych.
Jeśli kto chce mi teraz powiedzieć, że robienie takich papierowych dupereli to lekka robota,
to ma w czachę.
Prawie dwie godziny skłonów i przysiadów, w pokoju śnieg i makarony
(czyli dziurkaczowe ścinki) oraz zdewastowany dziurkacz po reanimacji.
Serio, gdy skończyłam nogi same mi się uginały we łbie się kręciło,
a kark zesztywniał boleśnie jak po dobrym metalowym koncercie.
Tu zamieszczam mały wycinek z tego pobojowiska:
A co z tego wyszło zamieszczę w najbliższym czasie.
Teraz gonię kończyć tę robotę, bo oczywiście ma być gotowe na jutro.
A jeszcze chce to obfocić za dnia:)
oj tak, przerąbane są takie rzeczy... masowe wycinanie borderów, masowy embossing i... rozumiem, co czujesz ;)
OdpowiedzUsuń