Tytuł wskazuje, że będzie więcej. Tak, będzie.
W grudniu pewna pani poprosiła o komunijne księgi gości.
Komunijne. Ba, tyle czasu, a pewnie.
Pomimo, że było to dla mnie wyzwanie szczególne, bo: nigdy nie robiłam księgo gości,
nigdy też nie robiłam nic w temacie komunijnych pamiątek.
Poza tym to był mój pierwszy raz z bindownicą (pomijając fakt, że jej jeszcze nie miałam).
No, to było na początek. Potem były: prezenty na gwiazdkę, prezenty dla styczniowych
i lutowych jubilatek, chwila dla jasełek, kilka pomniejszych robótek typu
bale karnawałowe dzieci itp., no... Zrobił się luty.
Ok, zaczęłam. Zanim wczułam się w klimat dostałam informację, że
seria ślubna, którą obiecałam znajomej, przenosi się z czerwca na kwiecień (!)
No super! Do tego inne mniejsze obiecanki i ... I tu zaczęła się gonitwa, efekt?
Oczywisty: wszystko na ostatnia chwilę. Ja to chyba mam we krwi.
Pierwsza gotowa księga, dla miłośnika motocykli:
W pudełeczku...
...jest książeczka...
...a w książeczce:
W tych kołach jest miejsce na fotkę
W pudełeczku...
...jest książeczka...
...a w książeczce:
W tych kołach jest miejsce na fotkę
...a pod kwadratami kryją się zeszyciki na wpisy:
Mam nadzieje, że się spodobało. Szczególnie Oskarowi:)